Artur Makolągwa
Sztuka
pod strzechą, czyli o sztuce i technologii słów kilka
Swoboda
publikacji pociągnęła za sobą wiele doniosłych przemian, także te,
których nie
widać już (a może raczej: jeszcze) gołym okiem. Przede wszystkim
sztuka,
wcześniej zawłaszczona przez wielkie wytwórnie płytowych czy
filmowe, skostniałe
zazwyczaj galerie i wydawnictwa, została z powrotem oddana samym
artystom. Dziś
mają oni znacznie większy wpływ na całokształt swojej pracy, a zatem
nie tylko
na proces powstania ale i na późniejszą promocję. Na razie
trudno mówić o
całkowitym oderwaniu działalności artystycznej od mecenatu wielkich
firm, ale
niewątpliwie ich pozycja staje się coraz słabsza i zmuszone są chwytać
coraz to
nowszych sposobów na zachowanie swoich wpływów,
czego wyrazem są np. próby
zmiany europejskiego prawa autorskiego, polegające przede wszystkim na
rozszerzeniu czasowego obowiązywania tych praw. Oczywiście nie
wszystkie
korporacje starają się zanegować nowy porządek, część z nich, widząc
nieuchronność pewnych procesów, stara się podążać za
głównym nurtem tych przemian,
licząc, zresztą zapewne słusznie, że tylko w ten sposób uda
im się zachować
pozycję. Trudno jednak będzie zastopować jednak ten proces emancypacji
sztuki.
Artysta, zyskując możliwość bezpośredniego dotarcia do odbiorcy, nie
potrzebując już przerośniętej ponad wszelką miarę machiny
korporacyjnej,
jeszcze kilka lat temu jakże pomocnej w promocji i dystrybucji, ale
dziś już
zbyt ociężałej i nieudolnej, może sam decydować o kierunku swojej
działalności.
To globalna sieć wyzwoliła te wszystkie kreacyjne siły drzemiące w
ludziach i ukierunkowała je, przynosząc sztuce swego rodzaju katharsis. Dzięki upowszechnieniu się
szybkich łącz, nie tylko reklamodawcy, ale i artyści zauważyli
niezwykłą
możliwość dotarcia ze swym przekazem do milionów ludzi na
całym świecie. Jak
już wspomniałem, to właśnie Sieć łączy oba aspekty cyfrowej rewolucji:
pierwszy
z nich ma przecież podłoże i skutki głównie w sferze
technologii, drugi zaś
obejmuje przede wszystkim sferę społeczno-kulturową; potrzebna była
zatem
płaszczyzna, na której obie cechy się spotkają. Platformą tą
stał się właśnie
Internet, zjawisko tak o charakterze technologicznym, jak i społecznym
czy
kulturowym, a do tego o ogromnym wpływie na cały dzisiejszy świat.
Wpływ ten
był na tyle wielki, że dziś, myśląc o zgrabnym określeniu
czasów, gdy jeszcze
Sieć nie istniała, jedynym co mi przychodzi na myśl jest termin czasy
przedinternetowe, jakby mimowolnie kojarzący się z
wyrażeniem czasy przedpotopowe,
używanym do
określenia czasów przecież niezwykle odległych, wręcz
mitycznych. To pokazuje
jak ogromny ładunek przemian niosło upowszechnienie się Internetu.