Artur Makolągwa
Sztuka
pod strzechą, czyli o sztuce i technologii słów kilka
Rewolucja
technologiczna nie ominęła także, tak wydawałoby się odpornej na
innowacje tego
typu, literatury. Zmiany na przestrzeni czterech tysięcy lat,
które dzielą nas
od epoki eposu o Gilgameszu, wydają się być zaledwie kosmetyczne w
porównaniu z
tym, co oferują nam utwory hipertekstowe; czymże bowiem jest nawet
szekspirowskie
zerwanie z tradycją jedności miejsca i czasu akcji w klasycznej
tragedii wobec
całkowitego zrzucenia jarzma linearnej narracji? Co prawda pierwsze
hiperteksty
pojawiły się jeszcze przed epoką internetu, dopiero jednak standard WWW
sprawił, że można mówić o nim, jako o odrębnym, prężnie się
rozwijającym,
prądzie w literaturze. Charakterystyczną cechą hiperfikcji jest złożona
struktura oparta na leksjach, czyli blokach tekstu;
poszczególne leksje łączą
odnośniki, będące swego rodzaju portalami, przez które
dostajemy się do
kolejnej części tekstu. Ze względu na mnogość owych
odnośników w każdej leksji,
możliwe jest stworzenie multilinearnej fabuły, której całość
poznać może chyba
tylko autor, choć i to nie jest pewne.
Jak już
wspomniałem, drugim aspektem tego przewrotu w dziedzinie sztuki było
pojawienie
się, niewyobrażalnej wcześniej, swobody publikacji, związanej z
rozwojem
globalnej sieci. Dla nas, dzieci ery multimedialnej, możliwość
swobodnej
ekspresji własnych umiejętności wydaje się być czymś całkowicie
naturalnym, i
czasem trudno nam sobie wyobrazić czasy, kiedy była ona ograniczona.
Dziś
chcieć to móc: każdy, dzięki dostępowi do Internetu, może
zamieścić swoje
dzieła, każdy tez może prace te podziwiać w globalnej sieci. W pewien
sposób
dodatkowo przyspieszyło to procesy, o których już
wspomniałem: możliwość
publikacji własnych prac sprawiała, że tworzenie miało sens, bo,
zamiast trafić
do szuflady, stawały się one dostępne dla wszystkich zainteresowanych.
W tym
procesie, podobnie jak i w poprzednim, główną rolę odegrały
komputery, a
dokładniej rozwój szerokopasmowego Internetu. To właśnie
sieć stała się nową
przestrzenią sztuki; strona internetowa przejęła rolę galerii, sklepu,
kina czy
nawet hali koncertowej, jednocześnie oferując znacznie więcej
– samorzutnie
bowiem zaczęły powstawać wokół tych witryn rozmaite
społeczności internetowe,
skupiające osoby o podobnych zainteresowaniach. Do najbardziej
popularnych
internetowych społeczności skupiających artystów, zaliczyć
należy myspace.com,
która jest specyficznym połączeniem bloga z tablicą ogłoszeń
i forum. Na
myspace.com
każdy twórca ma swoją stronę, na której może
zaprezentować swoje
dokonania, także ludziom z zewnątrz, bo choć członkostwo jest w
założeniu
elitarne (poprzez system zaproszeń i ich weryfikacji), to goście mogą
bez
przeszkód przeglądać zasoby portalu.
layout: drota